Roman Siwulak od początku swojej pracy artystycznej, tzn. od czasu kiedy robi, bo raczej robi niż maluje swoje obrazy, stawia pytania o tożsamość obrazu, malarstwa i wreszcie sztuki.
Przed laty tworzył obrazy, które swoim kształtem dostosowane były do towarzyszących im przedmiotów: schodków, murku ułożonego z cegły, drabiny, wiosła. Przedmioty spotykały się z obrazami, ściślej z ich ramą. Właściwie trudno osądzić czy bardziej przynależały do obrazu czy też, przeciwnie, były częścią zewnętrznej, potocznej rzeczywistości spotykającej się z malarstwem.
I znów pojawiało się pytanie czy to w ogóle było malarstwo? W samych obrazach nie działo się nic. Ich powierzchnie pokryte były surową, matową materią gipsowej bądź szarej cementowej szpachli, zupełnie neutralnej w wyrazie. Nic z gestów malarskich, choć przewrotnie, poniekąd, były takie ale poza ramą obrazu: rozlane na schodkach lakiery, kolorowe szmatki poutykane w szczelinach murku ustawionego z cegieł.
„Była to taka gra pomiędzy obrazem, malarstwem, a nowymi obszarami działań artystycznych – mówi sam autor – Nastąpiło rozdzielenie funkcji obrazu i rozłożenie go ma podstawowe czynniki a więc rama, powierzchnia i to co powinno się znajdować na nim”.
Rama wydaje się być kluczowa dla dociekań artysty, choć trzeba podkreślić, że Roman Siwulak poddaje w wątpliwość jakiekolwiek konstrukcje intelektualne na których praca artysty mogłaby się opierać jak na niezbywalnych aksjomatach. Przyjmuje raczej za właściwe nieustające kwestionowanie, podważanie i zaprzeczanie ewentualnym tezom jakie
mogło by zawierać konkretne dzieło czy działanie.
Rama jest atrybutem malarstwa, umowną granicą obrazu i można w niej widzieć metaforyczną granicę sztuki. Granicę, ale z czym? Można tu jako próbę odpowiedzi przywołać pojmowanie ramy przez Johnatana Cullera. Rama jest strukturalnie zrośnięta z tekstem. Nie jest ona dana, wynika z interpretacyjnej strategii. Przywołanie ramy/ kontekstu jest zatem wobec dzieła sztuki „krokiem wstecz”, od „niepewności” tekstu (dzieła) w stronę mocującej go podstawy. Jednakże raz wykonany krok wydaje się nieodwołalny. Kontekst „jest więcej niż tekstem” [it is just more than text] – rama ma charakter aktywny.
„To my w naszej praktyce interpretacyjnej uaktywniamy ten specyficzny jeszcze więcej niż tekst, kon-tekst właśnie – rozwija problem Piotr Piotrowski w książce „Znaczenia modernizmu”. (To za nim przywołuję tu J.Cullera, ściślej interpretowanego przez N.Brysona). – Rama powołana przez nas, a nie wyłaniająca się sama z siebie, ukrywa genius loci. Niezależnie więc od tego, co pokrywa pole obrazowe, znaczenie nadaje mu rama, albo my poprzez proces ,ramowania’, budujemy ten ,jeszcze bardziej tekst’.”
W najnowszej serii obrazów, a właściwie obiektów Romana Siwulaka okalająca puste powierzchnie rama jest właśnie centralna i kluczowa: to za nią podąża pusty obraz: raz jest ścięta na rogu, załamana i odchylona, odsunięta o powierzchni. W tych zniekształceniach za/ przy/ pomiędzy ramą i obrazem autor upycha różne materie: wełnę, szmaty, sitowie, węgiel, metal, smołę. Jest to zabieg podobny do procederu, który autor podejmował wspólnie z Andrzejem Wełmińskim w wystawie „Za szafą” (1976), polegającym na ukrywaniu za różnymi przedmiotami, różnych materii nieadekwatnych do sytuacji.
Materie użyte przez artystę w najnowszych obrazach mają jedną wspólną cechę, mianowicie są nieprzetworzone w swojej pierwotnej surowości i w jakimś sensie nieprzystające do materii którą można by określić jako artystyczną albo tradycyjnie artystyczną. Wynika stąd, że działania Siwulaka mają charakter bardziej antropologiczny niż estetyczno-artystyczny.
Podobnie ramy Romana Siwulaka są również niewyszukane w swojej formie. Rozmyślnie są mało finezyjne, surowe i wręcz zgrzebne. Dzięki temu bardziej są nośne i otwarte na znaczenia jakie możemy im nadać w procesie naszego „ramowania”.